Niebywałe jest to, że tyle brudzimy. Tak, nie przejęzyczyłam sie – brudzimy.
Każdego dnia wrzucamy do kosza na brudną bieliznę kilka tekstyliów.
Jednak to i tak nic w porównaniu z rodziną wielodzietną. W takich domach to istny Meksyk. Piętrzące się pranie przybiera różne formy. Czasem to zwykła sterta rzeczy, czasem choinka, a czasem pisanka wielkanocna.
Krążą po sieci memy: „co można stworzyć z kupy prania”. Śmieszne?
Bynajmniej.
Każdy, kto zna ten widok z domowego podwórka, wie, że zebrać brudy to jedno, ale potem je wyprać i wysuszyć to drugie.
O ile ze zwykłą garderobą jakoś można dojść do porozumienia, dzięki słonecznej pogodzie i suszarce balkonowej, tak jeśli chodzi o koce, kołdry, garnitury, kurtki i całą ciężką artylerię to istna walka z wiatrakami.
Całe szczęście możemy liczyć na wspaniały twór wszechczasów. Coś, co przychodzi z pomocą, kiedy tracimy już nadzieję na porządnie wyprane i wysuszone rzeczy. Jest nią pralnia chemiczna.
Dzięki niej życie staje się prostsze. Mamy więcej czasu. Nie boli nas głowa od myślenia: „gdzie to wszystko rozwieszę?”. A to dopiero początek zalet.
Oddajesz brudne, na środku wielka plama z czerwonego wina, a odbierasz jak nowe.
Przystępne ceny, świetna dostępność, szybkie terminy – to twoja pralnia.
Bez plam, nieskazitelnie czyste, wyprasowane i pachnące – to twoja pralnia.
Całe szczęście nie musisz jej daleko szukać. Jest tuż za rogiem. Twoja pralnia.
Komentarze: